maj 2020
KUKU!
To będzie post o tym jak porażkę przekuć w sukces. Jak dopełnić szklankę w połowie pustą. Jak biegać w deszczu i nie zmoknąć… A może inaczej, nie wiem. Nazwać tego chyba nie umiem, ale trudno – wyjaśnię.
Każdy kto przeżył wesele swoje, siostry, kumpeli, starego ziomka czy innych swojaków, dobrze wie. Wie, że to kupa roboty. Serio. Kupa. I o ile większość tak zwanych detali spędza sen z powiek JEJ, to mimo wszystko ON też sen ma raczej niespokojny. Bo jeszcze to i tamto… i zawsze coś… A nawet gdy wszystko już na 100 guzików pozapinane, to i tak spokojnie nie siądziesz. A jeszcze ten cały glam, blichtr i inne ślubne must have duperele.
Nie myślcie sobie, że ja tego nie lubię. Ja lubię, bom sroka, ale wiem z czym to się je. Sama jadłam to wiem. I lekkostrawne to raczej nie jest.
Wracając jednak do sedna zróbmy taką symulację: masz jakiś plan, może cel. Poważny, konkretny, wyśniony powiedzmy. Lista to do zdaje się nie mieć końca, ale Ty się nie poddajesz. Krok po kroku idziesz. Oczywiście do celu. Widzisz już światło, coraz wyraźniej. Dosłownie widzisz już metę. Twoje marzenie za chwilę się spełni…
Aż nagle uderzasz w coś głową. Szklana ściana. Dupa i klops (akurat tego sobie nie wyobrażajcie ;p).
W tej historii marzeniem był ślub i to wielkie huczne wesele. A w roli szklanej ściany SAMI WIECIE CO (tego słowa na “K” mam już serdecznie dość). I wydawać by się mogło, że nie pozostało im nic innego jak tylko ułożyć się wygodnie pod gruzami tego marzenia. Dać sobie spokój. Odpuścić. Ale oni nie dość, że się wygrzebali to jeszcze posprzątali, wszystko poskładali i zrobili coś, czego chyba nikt nawet na Pintereście nie widział! Wesele drive-thru. Dacie wiarę?! Jak to możliwe? Ano właśnie… i tutaj wreszcie pojawia się nasz bohater ukryty. Miłość. Ubrana w pelerynę usuwa kłody spod nóg. Daje im siłę. I wystarczy już tylko trochę intelektu (choć im akurat tego nie brakuje), żeby przechytrzyć wszystkich i wszystko co na tej drodze się pojawi. Nawet tego wstrętnego drania na “K”…
Dochodząc do puenty – przepis na sukces: po pierwsze, gdy coś nie wychodzi – zrób to inaczej. Próbuj, obierz inną drogę. Po drugie: jeśli punkt pierwszy się nie sprawdza, najwyraźniej potrzebujesz swojego osobistego superbohatera. Tylko pamiętaj – nie daj się nabrać na jakieś chińskie podróbki. I mam tu na myśli uczucie, nie narodowość 😉
A teraz czas na dowody. Na najbardziej poruszający ślub roku. Na najmniej zwykłe i powtarzalne wesele, jakie dane mi było zobaczyć. Na to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Szczególnie wtedy, gdy TO czujesz…
Ślub: Kościół św. Floriana [Krężnica Jara]
Wesele: Rezydencja w szczerym polu [szczere pole]